Postanowienia noworoczne. Czy w tym roku złamię zasadę i wreszcie coś sobie obiecam?

Moja odpowiedź brzmi „nie do końca”. Nie planuję w nadchodzącym roku robić wielkich deklaracji na 12 miesięcy ale to nie oznacza, że nie podejmę żadnego wyzwania. A oto dlaczego.

Nowy Rok to najczęściej napęd dla wielkich planów i postanowień. Problem w tym, że najczęściej co roku są one dokładnie takie same. Rzucenie palenia, zdrowsze życie, odchudzanie, zmiana stanu cywilnego i inne poważne założenia, które bardzo ciężko zrealizować lub wytrwać w nich. Spójrzmy prawdzie w oczy…jeżeli ktoś pięć lat obiecuje sobie, że rzuci fajki albo zacznie biegać to bez ściemy jakie jest prawdopodobieństwo, że w szóstym podejściu pójdzie mu/jej lepiej? Nie wiem na ile robimy takie plany bo wszyscy coś deklarują czy też może wybieramy mało realne tematy bo nikt nam nie będzie wypominał porażki? Dlatego ja w najbliższym 2019 roku rzucam sobie wyzwanie.

Jak wiadomo rok ma 12 miesięcy i 52 tygodnie w tym oto miejscu składam publiczną deklarację, że na każdy miesiąc będę układała plan składający się z minimum 5 a maksimum 10 punktów. Założenia  danego miesiąca będę uważała za zrealizowane jeżeli uda mi się wykonać plan w 80%. W ten sposób w ciągu roku będę miała nie jedno wielkie postanowienie a około 60 mniejszych i mam nadzieję, że realniejszych do realizacji.

A oto zestaw startowy:

Styczeń:

  • przeczytać 3 książki
  • zacząć kurs Exela
  • zrzucić 2kg
  • wrzucić na Bloga 5 wpisów
  • dokończyć rozpoczętą wyszywankę

Mam nadzieję, że jak na start całkiem niewygórowane mam plany i w miarę je ogarnę. Skąd we mnie taki pomysł? Z kalkulacji:

12 miesięcy x 5 postanowień = 60 postanowień

60 postanowień x80% = 48 zrealizowanych postanowień

a jeżeli bym spojrzała na maksymalną ilość to

12 miesięcy x 10 postanowień = 120 postanowień

120 postanowień x 80%= 96 zrealizowanych postanowień

Nie wiem jak Wy ale ja jeżeli bym miała do wyboru 1 postanowienie dużego kalibru, którego nie uda mi się zrealizować albo 48 mniejszych ale zakończonych powodzeniem to bilans jest chyba prosty… Pierwszego lutego oczywiście rozliczę się z Wami z powyższego tekstu i przedstawię plan na luty.

Zaletą planów miesięcznych jest również to, że nawet małe i z pozoru błahe sprawy mogą przerodzić się w mini projekty  i pomysły „na siebie”. Zachęcam Was do podejmowania wyzwań i proszę trzymajcie kciuki za moje 🙂